ETAP
III
Etap
trzeci to próby zdrowienia, podczas gdy nasz organizm rozważa, czy
przejść do etapu czwartego, czyli komplikacji, czy nie. Co jakiś
czas testuje zasoby. W jednej chwili siedzę przy komputerze i piszę,
w następnej osuwam się na kanapę i nie mam nawet siły się
położyć, tylko zwisam. Na mój brzuch natychmiast wskakuje Gacia i
z fanatycznym wyrazem oczu zaczyna mnie ugniatać. Minę przy tym ma
taką, jakby dorwała stygnące podłoże organiczne tuż przed
rozpadem i z oszczędności postanowiła je wykorzystać. Zaraz
potem na mojej ręce traci przytomność Dino, który z powodu nawału
zajęć nie zdążył przespać się w południe. Resztę kanapy
zajmuje Garet. Czyli mam na sobie dwa płochliwe i nerwowe osobniki,
obok zaś gościa, którego nic nie ruszy, pod warunkiem, że nie
zacznę znienacka strzelać fajerwerkami. Robię coś gorszego.
-UWAGABĘDĘKICHAĆ!!!!
Zanim
zdążyłam nabrać powietrza, Dzyndzu z paniką w oczach
katapultował się na środek sąsiedniego pokoju, a Gacia lotem
parabolicznym osiągnęła kuchnię. Garet ułożył się wygodniej i
westchnął ciężko.
Pierwszy
przypadek grypy wieprzowej w naszym mieście nie żyje. Moja
koleżanka, która robiła mu zdjęcie rtg, żyje, ale ma ciężkie
zapalenie płuc. Może, gdyby nie zaszczepiono jej trzeciego dnia po
kontakcie, przeszłaby to lżej.
Jestem
wrogiem szczepionek przeciwko grypie. Nie zarabiam na nich pośrednio
czy bezpośrednio, więc wolno mi.
Wypuszczona
dorocznie przez przemysł farmaceutyczny pula szczepionek może
przestraszyć ograniczoną liczbę szczepów wirusów. Ambitny ten
gatunek przez cały czas mutuje pod wpływem różnych czynników,
pokazując nam, jak powinna wyglądać ewolucja. W wyniku tego po
zaszczepieniu się mamy nikłą gwarancję, że zarazimy się tym co
trzeba. Najpewniej dopadnie nas nowe pokolenie, które po skasowaniu
becikowego wyruszyło na podbój świata.
W
rezultacie, odchorowawszy atak tych osłabionych, ze szczepionki,
zapadamy na wredną odmianę free
download.
Ale dogorywamy z przekonaniem, że mogło być gorzej, bo
proszczepionkowi twierdzą, iż po szczepionce infekcje przechodzi
się lżej. Pewnie wirusy czują się speszone widząc, jak po
organizmie szwenda się tyle obcych przeciwciał.
Ponieważ
ja się nie szczepię, wiem, że choruję dokładnie tak, jak
powinnam. Zdrzemnąwszy się trochę, czuję się wystarczająco
zregenerowana, żeby zejść do piwnicy i zbadać przyczynę
wyłączenia się pieca. Oprócz tej, że minął właśnie tydzień
bezawaryjnego działania i zmęczył się.
Po
pokonaniu dziesięciu stromych schodów pod górę, rzężeniem budzę
sensację wśród psów, które z roziskrzonym wzrokiem usiłują
dociec, gdzie schowałam tę piszczącą piłeczkę.
-Przestań
latać, słaba jeszcze jesteś – dziecko patrzy na mnie z
niechęcią. Wobec tego postanawiam spróbować akwareli. Już od
dawna przymierzam się do tego, ale obawiam się, że mi nie wyjdzie.
Odmalowuję bukiecik z mojego dzbanka do kawy. Jak na pierwszy raz...
ale oczywiście spodziewałam się, że będzie lepiej. Wobec tego
zniechęcam się i zwalam wszystko na trzeci etap grypy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz