niedziela, 27 stycznia 2013

ETAP III

    Etap trzeci to próby zdrowienia, podczas gdy nasz organizm rozważa, czy przejść do etapu czwartego, czyli komplikacji, czy nie. Co jakiś czas testuje zasoby. W jednej chwili siedzę przy komputerze i piszę, w następnej osuwam się na kanapę i nie mam nawet siły się położyć, tylko zwisam. Na mój brzuch natychmiast wskakuje Gacia i z fanatycznym wyrazem oczu zaczyna mnie ugniatać. Minę przy tym ma taką, jakby dorwała stygnące podłoże organiczne tuż przed rozpadem i z oszczędności postanowiła je wykorzystać. Zaraz potem na mojej ręce traci przytomność Dino, który z powodu nawału zajęć nie zdążył przespać się w południe. Resztę kanapy zajmuje Garet. Czyli mam na sobie dwa płochliwe i nerwowe osobniki, obok zaś gościa, którego nic nie ruszy, pod warunkiem, że nie zacznę znienacka strzelać fajerwerkami. Robię coś gorszego.
-UWAGABĘDĘKICHAĆ!!!!
Zanim zdążyłam nabrać powietrza, Dzyndzu z paniką w oczach katapultował się na środek sąsiedniego pokoju, a Gacia lotem parabolicznym osiągnęła kuchnię. Garet ułożył się wygodniej i westchnął ciężko. 
 
    Pierwszy przypadek grypy wieprzowej w naszym mieście nie żyje. Moja koleżanka, która robiła mu zdjęcie rtg, żyje, ale ma ciężkie zapalenie płuc. Może, gdyby nie zaszczepiono jej trzeciego dnia po kontakcie, przeszłaby to lżej.
    Jestem wrogiem szczepionek przeciwko grypie. Nie zarabiam na nich pośrednio czy bezpośrednio, więc wolno mi.
    Wypuszczona dorocznie przez przemysł farmaceutyczny pula szczepionek może przestraszyć ograniczoną liczbę szczepów wirusów. Ambitny ten gatunek przez cały czas mutuje pod wpływem różnych czynników, pokazując nam, jak powinna wyglądać ewolucja. W wyniku tego po zaszczepieniu się mamy nikłą gwarancję, że zarazimy się tym co trzeba. Najpewniej dopadnie nas nowe pokolenie, które po skasowaniu becikowego wyruszyło na podbój świata.
W rezultacie, odchorowawszy atak tych osłabionych, ze szczepionki, zapadamy na wredną odmianę free download. Ale dogorywamy z przekonaniem, że mogło być gorzej, bo proszczepionkowi twierdzą, iż po szczepionce infekcje przechodzi się lżej. Pewnie wirusy czują się speszone widząc, jak po organizmie szwenda się tyle obcych przeciwciał.
    Ponieważ ja się nie szczepię, wiem, że choruję dokładnie tak, jak powinnam. Zdrzemnąwszy się trochę, czuję się wystarczająco zregenerowana, żeby zejść do piwnicy i zbadać przyczynę wyłączenia się pieca. Oprócz tej, że minął właśnie tydzień bezawaryjnego działania i zmęczył się.
    Po pokonaniu dziesięciu stromych schodów pod górę, rzężeniem budzę sensację wśród psów, które z roziskrzonym wzrokiem usiłują dociec, gdzie schowałam tę piszczącą piłeczkę.
    -Przestań latać, słaba jeszcze jesteś – dziecko patrzy na mnie z niechęcią. Wobec tego postanawiam spróbować akwareli. Już od dawna przymierzam się do tego, ale obawiam się, że mi nie wyjdzie. Odmalowuję bukiecik z mojego dzbanka do kawy. Jak na pierwszy raz... ale oczywiście spodziewałam się, że będzie lepiej. Wobec tego zniechęcam się i zwalam wszystko na trzeci etap grypy. 
 

piątek, 25 stycznia 2013

WIEPRZOWO-DROBIOWA ETAP II

   Chciałam pogratulować wszystkim, którym udało się przeżyć pierwszy etap grypy i szczęśliwie przejść do drugiego.
   Drugi charakteryzuje się tym, że dzięki spadkowi temperatury poniżej 39 stopni powracają pewne funkcje poznawcze, jeśli odpowiadające za nie obszary mózgu nie uległy koagulacji podczas pierwszego etapu, kiedy nasza temperatura przekraczała 40 stopni. Przede wszystkim zaczynamy rozpoznawać rodzinę, jeśli przed chorobą widywaliśmy ją wystarczająco często. Psy rozpoznajemy bezbłędnie od razu. 
 
   Poza tym odzyskujemy większość funkcji motorycznych. Z ulgą stwierdzamy, że droga do łazienki wcale nie prowadzi pod górę, a dywan nie wypełzł na ścianę, tylko wciąż leży na podłodze. Co prawda odległości między pomieszczeniami nadal są tak duże, że musiało nastąpić jakieś przeorganizowanie przestrzeni, ale dopóki nie dożyjemy trzeciego etapu, pozostawiamy to zmartwienie spadkobiercom. Na razie resztkami sił zauważamy jeszcze, że bakteryjna część infekcji niechętnie poddaje się antybiotykom, za to wirusowa ma się znakomicie, bo właśnie rozwija nam się katar. Widocznie organizm zajarzył, że już podołamy kichaniu i smarkaniu, które w pierwszym etapie niechybnie by nas zabiło.
   Niestety, zaczynają do nas powracać strzępy wspomnień z pierwszego etapu, co jest na tyle destrukcyjne, że wpełzamy do łóżka rezygnując z prób spionizowania się i pokornie czekamy na etap trzeci.